Jak mówimy o seksie?

Rodzinny filmowy seans. Wszyscy zadowoleni, każdy z paczką chipsów czy innych orzeszków, ojciec lekko przysypia (“nie zmieniaj kanału, przecież oglądam”). Nagle na ekranie pojawia się scena miłosna (nic wielkiego, nie mówimy tutaj o filmie Gerarda Damiano) i w spokojną miłą atmosferę wkrada się konsternacja i zakłopotanie. Mama nagle przypomina sobie, że koniecznie musi wstawić wodę na herbatę, dzieci z fascynacją studiują strukturę dywanu, a tata nerwowo pyta co w szkole i czy przypadkiem nie zostały jeszcze jakieś lekcje do odrobienia. Brzmi to wszystko stereotypowo, ale czy przypadkiem nie znajomo? Chyba większość współczesnych dorosłych ma choć jedno podobne wspomnienie z dzieciństwa, kiedy kompletnie nie wiedzieli jak mają zareagować, gdy na ekranie pojawiła się seksualność i przez dłuższy okres zastanawiali się czy ich rodzice zauważyli tę ich nerwową imzupełnie nienaturalną reakcję.

W 2003 roku na łamach tygodnika “Polityka” pojawiły się wyniki badań, których celem było wyodrębnienie tematów, na które Polakom najtrudniej się rozmawia. Termin “życie seksulane” był w tym opracowaniu w czołówce obok problemów rodzinnych i własnej (podkreślam, własnej) sytuacji materialnej (Winnicka, 2003). Co ciekawe, badania te nie zostały w żaden sposób szerzejrozpowszechnione społecznie, a dodatkowo podobnych analiz pojawiło stosunkowo niewiele, co zdecydowanie można uznać za błąd. Znając tematy “tabuizowane” eksperci mogliby w znaczący sposób wpłynąć na poszerzanie wiedzy ludzi w danych kategoriach, np. poprzez przenoszenie wiedzy na grunt nauk pedagogicznych, a tym samym edukację dzieci i młodzieży (Smoter, 2013).

Słowo “seks`’ i wszystko to, co się z nim wiąże zawsze budzi duże poruszenie, a wachlarz emocji, który towarzyszy wtedy ludziom jest niezwykle szeroki. Ekscytacja, radość, podniecenie, zadowolenie, ale częściej zawstydzenie, zmieszanie, konsternacja, śmiech, a w bardziej skrajnych przypadkach strach, smutek czy rozczarowanie. Dlaczego tak jest? Przecież seksualność to nieodzowny element człowieczeństwa, coś co towarzyszy nam od początku istnienia świata. W teorii nie powinniśmy mieć trudności z mówieniem o nim. A jednak, przez lata temat seksu stał się tabu przez co wcale nie jest łatwo czerpać z niego radość, satysfakcję i przyjemność. Z resztą, jak czerpać z czegoś o czym krępujemy się mówić?

Warto zastanowić się jakie mogą być źródła występowania tabu seksualności. Jako pierwsze zwykle przychodzi do głowy słowo “dzieciństwo”. I słusznie. Maria Beisert, polska seksuolog, profesor na Uniwersytecie Adama Mickiewicza i kierownik tamtejszego Zakładu Seksuologii Społecznej i Klinicznej traktuje tabu seksulane jako wynikową trzech innych rodzajów tabu: językowego, międzypokoleniowego i odrębnej płci (Zielona-Jenek, Chodecka, 2010, s. 29—30; zob. Beisert, 1991).

Tabu językowe to nic innego jak zakaz poruszania w rodzinie treści o tematyce seksualnej, który polega na unikaniu odpowiedzi na pytania dziecka, stosowaniu bardzo ogólnych omówień czy też nie wymienianiu nazw intymnych części ciała. Milczenie ma tu na celu ograniczenie ciekawości dziecka do absolutnego minimum i pokazanie, że są to tematy niewarte zainteresowania. Tego typu zachowania uczą, że rozmawianie na tematy związane z seksualnością to jednocześnie naruszanie intymnych granic innych ludzi. 

Tabu międzypokoleniowe z kolei wynika z silnych przekonań co do tego, co wypada dorosłym, a co wypada dzieciom. Nie mamy tu do czynienia z zakazem, ale z bardzo pobłażliwym traktowaniem, co kompletnie burzy komunikację. Seks jest przedstawiany jako coś, do czego trzeba dorosnąć (“Masz na to jeszcze czas!”) lub jako szczególny przywilej, zarezerwowana tylko dla starszych, więc nie trzeba o tym mówić. Takie podejście niestety często wiąże się z podejmowaniem przez bardzo młodych ludzi ryzykownych zachowań seksualnych, obarczonych nierzadko konsekwencjami, bo zawsze to co jest zakazane, kusi najmocniej.

Ostatnie tabu wyróżnione przez Beisert to tabu dotyczące odrębnej płci. Jest to nic innego jak podzielenie tematów w zależności od płci, czyli są tematy, na które rozmawiają przykładowo jedynie kobiety. Jakiekolwiek przechodzenie między grupami jest zdecydowanie źle widziane w grupie wyjściowej i spoufalanie się z grupą odrębnej płci wiąże się z karą. Przypomnijmy sobie czasy szkolne. Chłopiec lubiący bawić się z dziewczynkami był odrzucany przez kolegów z klasy i odwrotnie, dziewczynka grająca w piłkę nożną, była obgadywana przez inne dziewczynki. Takim dzieleniem się na “obozy” od początku utrwala się stereotypy płciowe, które są bardzo szkodliwe w rozwoju człowieka i wpływają na postrzeganie przeciwnej płci jako takiej, z którą nie tylko nie należy się utożsamiać, ale nawet wypada konkurować. 

Tak, seks w naszym społeczeństwie to tabu, ale z drugiej strony kultura zalewa nas tym tematem. Filmy, muzyka , sztuka użytkowa, wszędzie mamy do czynienia z seksem. Nawet reklama wafelka nie może zostać nagrana bez przedstawienia, że rozpływająca się w ustach czekolada doprowadzi do orgazmu. Wygląda to trochę tak, jakby całe nasze życie kręciło się tylko wokół jednego tematu, o którym nie do końca potrafimy szczerze i swobodnie rozmawiać. 

Ale chwila, chwila. Przecież o seksie się mówi! Jego obecność w ogólnie pojętej kulturze masowej oswoiła ludzi na tyle, że sam temat nas bardzo interesuje, nie dziwi i większości nie gorszy. Jednakże w związku z tym, że jest to dziedzina nadal dla wielu osób krępująca, powstało mnóstwo nowych określeń na terminy okołoseksualne. W teorii to świetnie, każdy znajdzie coś dla siebie. Niestety współcześnie jest to głównie język wulgarny i agresywny, bardzo nacechowany negatywnymi emocji. Nie powinno tak być. Większość ludzi czuje skrępowanie, kiedy ma nazwać narządy płciowe korzystając z ich rzeczywistych nazw. Normalizacja określeń takich jak “penis” czy “wagina” to ważny aspekt. Należy zdać sobie sprawę, że są to narządy jak każde inne, a przecież nie szukamy zamiennika na “wątrobę” czy “mózg”. Ktoś może tu z kolei powiedzieć, że te płciowe wiążą się z seksem, a to coś intymnego. Tak, wiążą się. Ale penis wiąże się też z oddawaniem moczu, a to już ma znacznie mniej wspólnego z seksem. Natomiast patrząc od drugiej strony, mózg jest z tą sferą także połączony. Procesy neurobiologiczne, które w nim zachodzą są ściśle powiązane z całym cyklem reakcji seksualnej. Czy w takim razie należy szukać mniej krępującego słowa niż właśnie “mózg”? Oczywiście, że nie. 

Używanie ostrego języka w rozmowach o seksie jest współcześnie zjawiskiem bardzo powszechnym. Wiele określeń zwalnia nas z emocjonalnej więzi z drugą osobą,  pozostawia czystą fizyczność, do której znacznie łatwiej się przyznać. Nie od dziś wiadomo jakie trudności miewamy z okazywaniem uczuć. Takie obcesowe podejście do seksu ma swoje źródło także w kulturze masowej. Chyba najbardziej widać to w pornografii. Człowiek przyzwyczaja się do tamtejszego nazewnictwa i zaczyna uznawać je za normalne. Tylko pamiętajmy, że pornografia ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, a jeżeli nawet określenia tam używane (dirty talk) są dla nas podniecające, zachowajmy je dla tych momentów intymności z partnerem. 

Temat seksualności towarzyszył, towarzyszy i będzie nam towarzyszyć, dlatego tak ważne jest nauczenie się rozmawiania o niej od najmłodszych lat (oczywiście dostosowując informacje do wieku!). Im więcej takich rozmów, tym bardziej swobodnie będziemy się w tym czuli, tym bardziej neutralne staną się niektóre określenia. Co to da? Na pewno zwiększy to świadomość młodych ludzi, ograniczy stereotypy, ale także będzie miało bardzo duży wpływ na jakość intymnych relacji w przyszłości. Szczera rozmowa na temat potrzeb, obaw czy fantazji może zacieśniać więzi i wzmocnić związek.

Dlatego, śmiało, rozmawiajmy!